W poprzednim odcinku Czy warto słono płacić za wesele? Cz 1. Pisaliśmy już o dekoracjach, słodkościach i cenie za weselny obiad. A teraz zastanówmy się czy aby nie da się oszczędzić na kolejnych ważnych punktach. Weźmy tort. W tym zakresie cukiernicy doszli do niebywałej perfekcji. Torty weselne to dzieła sztuki, cudne, bogato zdobione cacuszka, które szkoda zjadać 😊. Szalenie cenimy twórczość w tym zakresie i nie dyskredytujemy jej. Każdy kogo stać na wyszukany tort, który czasami już kosztuje powyżej 1000 zł, niech go zamawia bez zbędnych przemyśleń. Jednak i tu widzimy możliwość rozsądnego działania. Po pierwsze torty są za duże. Tak, to prawda! Te cudne cukiernicze wyroby są dziełami sztuki i mają wyglądać jak dzieło sztuki, wiec ich wielkość to czasami wypadkowa cukierniczego projektu, a nie realnych potrzeb Pary Młodej. Dlatego w tym zakresie sugerujemy mniej przejmować się umieszczanymi w Internecie „przepisami” na rozliczanie wielkości tortu wg ilości osób i gramatury „na głowę”, a bardziej rozsądkiem i realną oceną sytuacji. Zastanówcie się czy tort podacie w środku nocy, czy tuz po obiedzie. Czy wszyscy jedzą słodkie rzeczy, czy nie ma aby osób na diecie, które stanowczo wam odmówią. No i dzieci. A propri uznajemy ze dzieci lubią słodycze. Owszem, ale niekoniecznie torty! Z naszych obserwacji wynika wprost, ze dzieci torty odstawiają po chwili zachwytu otrzymanym kawałkiem i przestają się nim zupełnie interesować…😊
Kolejna kwestia: alkohole. Wg staropolskiej tradycji kupuje się dużo butelek wódki (u nas korkowe od każdej butelki to 20 zł), trochę wina, kilka whisky. Przelicznik jest taki troszkę PRL-owski: pół litra na parę. Oczywiście są zapewne wesele, gdzie to ma sens i się sprawdza, ale z naszego doświadczenia wnika zupełnie cos innego. Kultura picia alkoholu znacząco się zmieniła i o ile w czasach naszych rodziców wódka była chyba głównym elementem weselnego menu, tak obecnie jest diametralnie inaczej. U nas najczęściej otwieramy „open bar” dając możliwość zamawiania każdego alkoholu, który mamy w asortymencie. W efekcie goście weselni mają całkowita swobodę wyboru tego co lubią wypić, począwszy od piw kraftowych, przez różne rodzaje wina, aż po whisky i czysta wódkę. Okazuje się, ze wybierają wino i drinki (panie) oraz piwa i whisky (panowie). Przywieziona przez Młodych wódka cierpliwie czeka w lodówkach pałacyku, ale na ogół minimum 80% zwracane jest Młodym dnia następnego… A przecież ona tez kosztowała! (w sklepie i u nas, bo pobieramy bezwzględną opłatę korkową). Co prawda opisujemy tu sytuacje sprzed paru lat, gdyż obecnie, od około 3 lat nie zdarzyło nam się wesele z wniesionymi hektolitrami czystej. Dokładniej rzecz ujmując robimy tak: Para Młoda otwiera rachunek w open barze dla swoich gości, określając maksimum budżetu, jaki chce wydać na alkohole. Goście mając swobodę wyboru piją jak chcą i co chcą. Starsze panie czasami po kieliszku wina na cały wieczór, damy w ciąży bezalkoholowe drinki, a panowie młodszego pokolenia na ogół… piwa wszelkiej marki. Czasami zdarzy się grupa towarzyska gustująca w czystej mieszanej z colą (!), ale to naprawdę ¼ grupy gości! Finalnie para młoda płaci u nas za alkohol na całonocnej imprezie kwotę rzędu 3000 zł (mowa o około 100-osobowym weselu), ale zdarzało się częściej, ze sporo mniej. Co ważne bardzo często zdarzają się nam zlecenia na wesela tylko z winem, bywały tez zlecenia na wesela bezalkoholowe. I wówczas serwowaliśmy piwa 0%, drinki 0% i wina 0,5%. Da się! Niewspółmierna oszczędność w tym zakresie wynika z realnej oceny sytuacji, a nie ślepemu poddawaniu się utartym, ludycznym przekonaniom. Dlatego kwestię alkoholu na weselu zawsze radzimy dobrze przemyśleć, zaplanować i zweryfikować…
Jeśli jesteście ciekawi gdzie jeszcze widzimy oszczędności – zapraszamy do lektury części 3.